Ku uciesze organizacji proekologicznych i zgrozie europejskich rolników władze unijne zakazały stosowania kolejnej substancji chwastobójczej - dikwatu, który był z powodzeniem stosowany od dziesięcioleci i zaskarbił sobie uznanie użytkowników. W odpowiedzi na ten ruch rozgorzała zażarta dyskusja – czy w niedoścignionym pędzie ku wycofywaniu coraz to innych środków dopuszczonych do stosowania w krajach UE brana jest jeszcze pod uwagę konkurencyjność naszego rolnictwa?
O ile nikogo pewnie nie zdziwiłby fakt wycofania z rynku środków opartych na glifosacie (czego prędzej czy później należy się spodziewać), to szkodliwość dikwatu może zdumiewać, gdyż mało się o tym wokół mówiło i pisało.
Co właściwie stanowi rozporządzenie Komisji Europejskiej? Zobowiązuje ono państwa członkowskie do cofnięcia zezwolenia na środki ochrony roślin zawierające dikwat jako substancję czynną najpoźniej do 4 maja 2019 r. (co już nastąpiło), ponadto okres na zużycie zapasów ma być jak najkrótszy i upływać najpóźniej dnia 4 lutego 2020 r. Jako uzasadnienie decyzji wspomina się duże ryzyko związane ze stosowaniem środka dla osób postronnych oraz ptactwa [patrz: ROZPORZĄDZENIE WYKONAWCZE KOMISJI (UE) 2018/1532 z dnia 12 października 2018 r.].
Skutki unijnej decyzji wycofania dikwatu ze stosowania uderzą najbardziej w plantatorów ziemniaków. Substancja ta jest bowiem powszechnie wykorzystywana jako nieselektywny herbicyd i desykant do zasuszania naci ziemniaczanej (gdzie glifosat nie ma rejestracji). Znajduje również zastosowanie przy desykacji rzepaku ozimego przed zbiorem.
Całe szczęście istnieją inne środki, które będą mogły być bez obaw użytkowane przez plantatorów ziemniaków do desykacji, m. in. kwas nonanowy czy glufosynat amonowy.
Warto uzmysłowić sobie, że w Stanach Zjednoczonych czy na konkurującej z nami Ukrainie o wycofywaniu z obrotu jakichkolwiek substancji nikt nie chce słyszeć. Unijnych rolników pozbawia się natomiast sprawdzonych środków ochrony roślin, nie oferując w zamian żadnej alternatywy. Siłą rzeczy nasze rolnictwo walkę ze swoimi rywalami rozpoczyna ze słabszej pozycji. Zdaje się, że urzędnikom brakuje odniesienia do realiów rynku i współczesnego rolnictwa.