Mimo że wywołuje bardzo wiele kontrowersji, glifosat to jedna z najpowszechniej stosowanych dziś substancji chwastobójczych. Środowiska proekologiczne, naukowcy oraz praktycy od lat ścierają się w zaciekłej batalii o wycofanie bądź pozostawienie tego środka w użyciu. Ekoorganizacje przekonują o toksyczności i rakotwórczości glifosatu, powołując się m.in. na doniesienia o zwiększonej zapadalności na choroby nowotworowe u ludności z obszarów, na których glifosat był latami stosowany, a od niedawna także na wyrok amerykańskiego sądu zasądzający milionowe odszkodowanie choremu na raka ogrodnikowi. Naukowcy są podzieleni, choć większość utrzymuje, że brak jest wyników badań dostatecznie potwierdzających szkodliwość glifosatu. Rolnicy z kolei – jak najbardziej słusznie – zwracają uwagę, że nie ma i prawdopodobnie w najbliższych latach nie będzie środka równie skutecznego, a jego gwałtowne wycofanie z rynku będzie dla światowej produkcji katastrofą. W tle całej sprawy interesy i pieniądze tak kolosalne, że nawet nam się nie śniło.
Istnieje wiele doniesień o chorobotwórczym działaniu glifosatu, choć nie wszystkie z nich zostały potwierdzone. Mówi się przede wszystkim o działaniu rakotwórczym tej substancji, również o zaburzaniu pracy gruczołów dokrewnych i wydzielania hormonów. Innym, ważnym i bezdyskusyjnym aspektem jest bakteriobójcze działanie owego środka. Przyczynia się ono do zubożenia flory bakteryjnej w jelitach zwierząt skarmianych paszami zawierającymi pozostałości glifosatu (np. soją z upraw południowoamerykańskich) i zaburzeń pracy układu pokarmowego. Dlatego też organizacje proekologiczne postulują natychmiastowe wycofanie herbicydów opartych na glifosacie, argumentując to tym, że nawet jeżeli istnieje cień zarzutów wobec tych preparatów, to zdrowie ludzi oraz bezpieczeństwo środowiska naturalnego są wartościami nadrzędnymi i powinny być chronione w pierwszej kolejności.
Naukowcy również się w tej kwestii spierają, choć przeważa pogląd, że toksyczności glifosatu nie potwierdzono w dostatecznym stopniu. Mimo że prowadzone na hodowlach komórek badania dowiodły jego toksyczności, utrzymuje się, iż kluczowe dla oceny są badania na zwierzętach żywych – a te już szkodliwości nie potwierdzają. Organizacje ekologiczne zwracają jednak uwagę na fakt, że większość badań finansowana była przez producentów herbicydów opartych na glifosacie. Piętnują brak jawności i zarzucają badaczom stronniczość.
Dla rolników glifosat jest niezawodnym herbicydem o bardzo wysokiej skuteczności. Wykazuje działanie nieselektywne, tzn. zwalcza każdą opryskaną nim roślinę. Jego wprowadzenie na rynek w latach siedemdziesiątych otworzyło możliwość likwidacji chwastów wieloletnich, z którymi słabo radziły sobie wcześniej środki chwastobójcze. Największe znaczenie ma w uprawach roślin GMO, którym wszczepiono gen odporności na glifosat. Jest również szeroko stosowany do likwidacji ugorów, a także przedsiewnie i przedwschodowo w uprawach non-GMO. Znajduje również zastosowanie w desykacji, czyli chemicznym zasuszaniu roślin przed ich zbiorem, jak również w sadownictwie. Największym problemem dla rolnictwa jest zupełny brak alternatywy – glifosatu nie ma (i w najbliższej przyszłości prawdopodobnie nie będzie) czym zastąpić.
W sprawie glifosatu trudno zachować bezstronność. Dotyczy ona przecież nas wszystkich – konsumentów roślin z traktowanych nim upraw. Nie wynaleziono dotąd skuteczniejszego środka chwastobójczego, a jego rola w intensywnym rolnictwie jest nieoceniona. Z drugiej strony, za światowym obrotem glifosatem stoją niewyobrażalne pieniądze. Naiwnością byłoby stwierdzić, że interesy międzynarodowych koncernów chemicznych, zarabiających miliardy dolarów na sprzedaży glifosatu, nie mają wpływu na kształtowanie opinii oraz charakter dyskusji na temat tego środka.
Jaka będzie przyszłość glifosatu? Czas pokaże. Jak na razie uzyskał w Unii Europejskiej licencję pięcioletnią. W 2022 r. odbędzie się kolejne głosowanie nad jego dopuszczeniem bądź wycofaniem. Wtedy też należy się spodziewać ogromnej burzy i zagorzałej dyskusji.