eko-uprawy

  •  

    Ubytek materii organicznej z gleby to w pewnym zakresie proces naturalny. Część z niej jest tracona na skutek erozyjnego działania zjawisk naturalnych – wiatru i deszczu, na które szczególnie podatne są tereny odsłonięte, niepokryte roślinnością. Spore ilości substancji organicznej wynosimy także z plonem, najwięcej przy zbiorach roślin okopowych. Bardzo negatywnie na zawartość próchnicy w glebie wpływa również niewłaściwa agrotechnika i błędy rolników, takie jak orka wzdłuż stoku, nadmierna eksploatacja terenu, zaniechanie uprawy poplonów i roślin korzystnie wpływających na zawartość materii organicznej w glebie (np. traw, roślin motylkowatych), jak również  niepozostawianie na polu resztek pożniwnych, na przykład słomy.

                Niedostatek materii organicznej w glebie to spadek jej żyzności, a więc osłabienie zdolności produkcyjnych. Negatywnego efektu w plonie nie zniesie nawet najwłaściwsze nawożenie mineralne ani prawidłowo rozplanowana chemiczna ochrona roślin. Ubytek warstwy próchnicy o grubości 1 cm skutkuje zmniejszeniem plonu nawet o 4%! Nietrudno wyliczyć zatem, jak kolosalne straty może przynieść jej niedobór w uprawie na dużą skalę.

                Braki materii organicznej można uzupełniać, stosując regularnie nawozy naturalne. Najefektywniejszym spośród nich jest obornik. Zawiera on szeroką gamę mikro- i makroelementów, niezbędnych roślinom do prawidłowego rozwoju. Znajdziemy w nim azot, fosfor, potas (zawartość tych pierwiastków różni się nieco w zależności od pochodzenia obornika – z produkcji bydła czy trzody chlewnej). W oborniku występują ponadto znaczne ilości wapnia, magnezu, siarki i boru. Pierwiastki te, by były dostępne dla roślin, muszą najpierw ulec mineralizacji.

                Nawożenie obornikiem zwiększa pojemność kompleksu sorpcyjnego, zapobiegając ucieczce jonów – K+, Na+, Ca2+, Mg2+. Poprawia warunki cieplne (dzięki ciemnemu zabarwieniu i silnemu pochłanianiu promieniowania słonecznego), reguluje  stosunki wodno-powietrzne gleby, korzystnie wpływa na jej strukturę. Stymuluje aktywność mikroorganizmów i fauny glebowej. Stabilizuje odczyn gleby, zwiększając jej zdolności buforowe. Co więcej, wiąże i dezaktywuje toksyczne pozostałości środków ochrony roślin, a także zmniejsza mobilność metali ciężkich w glebie.

                Pamiętajmy jednak, że obornik rozkłada się w glebie powoli i nie należy go stosować częściej niż raz na 3 lata! Mogłoby to poskutkować przenawożeniem i wywołać zbyt wybujały wzrost roślin, ich podatność na choroby grzybowe oraz szkodniki, a także pogorszenie jakości plonu.

     

     

  •  

    Jadąc przez polskie wsie i miasta, widzimy domki i bloki otoczone zieloną, jałową płaszczyzną trawnika. Ludzie swego czasu wypowiedzieli wojnę „chwastom” i rozmiłowali się w monotonnych równinach. I chociaż świadomość ekologiczna Polaków wzrasta, to wciąż w soboty częściej budzi nas huk kosiarki, niż śpiew skowronka. Skąd wzięła się moda na angielskie trawniki? I dlaczego jedne rośliny uważamy za chwasty, a inne pielęgnujemy?

    Winny Ludwik XVI

    Ktoś nam wmówił, że trawniki są ładne. Gdybyśmy od dzieciństwa nie byli otoczeni zdjęciami domków z zielonym trawnikiem, po którym biega dziecko i pies, pewnie łaskawszym okiem spojrzelibyśmy na mniszki i stokrotki „szpecące” naszą przestrzeń. Tymczasem gładka murawa to po prostu moda i tak jak noszenie futra z norek, powinno przejść do lamusa. Bo o ile kiedyś futra noszono, by się ogrzać (więc miały jakieś sensowne zastosowanie), to trawniki od samego początku były wyrazem… pychy.

    W porównaniu do współczesnego rolnictwa uprawa ziemi kilka wieków temu była bardzo ciężka. Brak odpowiednich narzędzi, nawozów mineralnych, środków ochrony roślin itd. powodował, że każdy skrawek ziemi, który nadawał się pod radło, był cenny. Ludzi żywiły pola i lasy, a tradycyjne staropolskie ogródki przydomowe również służyły jako dodatkowe miejsce uprawy zieleniny i warzyw. Rzadko siano rośliny ozdobne dla samej przyjemności obcowania z nimi, a wysokie malwy znane z sielankowych obrazów, służyły tyleż do dekoracji, co jako rośliny zielarskie.

    Dlatego przeznaczenie gleby pod trawnik było marnotrawstwem, na który stać było wyłącznie królów i szlachtę. Utrzymywanie trawnika wokół pałaców było jasnym komunikatem: jestem tak bogaty, że stać mnie na marnotrawienie ziemi. Nie muszę biegać z motyczką, by być syty. Wraz ze wzrostem zamożności społeczeństwa, moda ta sączyła się do niższych warstw społecznych, aż w końcu utknęła przy naszych domach i w naszej mentalności.

    Ktoś może powiedzieć, że trawniki mogły mieć funkcję użytkową np. do pikników i gier. To prawda. Ale to przyszło z czasem. Zresztą do dzisiaj w wielu miejscach wypielęgnowanych łanów zieleni deptać nie należy i w ogóle nie spełniają funkcji użytkowej, a jedynie reprezentacyjną, świadczącą o statusie. Czy w tych czasach coś takiego ma sens?

    Dobry chwast

    Czym jest chwast? Chwast to roślina, która rośnie w miejscu do tego nieprzeznaczonym. Nawet szlachetna róża nim będzie, jeśli np. zajmie miejsce, w którym chcieliśmy posadzić ogórki. A jeśli stokrotki pokryją nam zielony trawnik, który w naszych wyobrażeniach powinien być nieskazitelny, możemy uznać je za chwast.

    Mając jednak świadomość skąd u nas takie, a nie inne poczucie estetyki (kiedyś każdy chciał się czuć jak król i tak już zostało), powinniśmy się zastanowić czy w dobie suszy, wymierania owadów zapylających, spadku bioróżnorodności i ogólnego załamania się środowiska, stać nas na zabawę w szlachcica? Czy naprawdę musimy wyrywać tego krwawnika, który rośnie pod płotem? Czy żółte kobierce mniszka tak strasznie kłują nas w oczy, żeby zabierać owadom zapylającym świetne źródło nektaru? Ten gatunek rośliny dostarcza też owadom bardzo odżywczego pyłku, który jest źródłem białka, minerałów i tłuszczów.

    Odpuść „chwastom”. Serio. Nie musisz siać łąk kwietnych, po prostu zostaw chociaż część roślin w spokoju. Takie postępowanie ma następujące zalety:

    - Oszczędność wody, nawozów i czasu, a w konsekwencji – pieniędzy.

    - Ochrona bioróżnorodności – zapewnienie stołówki dla owadów zapylających, a także miejsca do życia innych zwierząt.

    - Ochrona gleby i zasobów wodnych – darń zatrzymuje wodę. Krótki trawnik prowadzi do przegrzania górnych warstw podłoża i zabicia żyjących w niej mikroorganizmów, kluczowych, by tworzyć próchnicę.

    - Naturalne użyźnianie gleby – usuwając ścięte źdźbła z trawnika, zawarte w nich pierwiastki nie wracają do ziemi.  

    - Łąka magazynuje wodę, a parując, schładza powietrze.

    Wydawnictwo Pasieka zwraca uwagę na niekorzystne konsekwencje utrzymywania trawników i ich wiecznego odchwaszczania. Przyszedł czas, by zmienić podejście do naszego otoczenia. Trzeba odczarować chwasty, przyznać w końcu, że są nam potrzebne. W naturze bowiem nic nie jest zbędne. Nie ścinaj głów mniszkom! Nie depcz stokrotek! Pozwól roślinom rosnąć! Bo nas, jako społeczeństwa, które coraz częściej zmaga się z konsekwencjami antropogenicznych zmian środowiska, po prostu nie stać na marnowanie zasobów.

    Informacja prasowa

    Portal www.pasieka24.pl

    Organizator akcji Dobre chwasty! Nie ścinaj nam głów wyraża zgodę (a wręcz zachęca!) na bezpłatne kopiowanie i rozpowszechnianie tej informacji i zdjęć ze wskazaniem autorstwa (czyli Wydawnictwo Pasieka).

  •  

    Dawniej powszechnie uprawiane odmiany oraz gatunki pszenicy ustąpiły miejsca odmianom nowszym, wysokoplennym, lepiej przystosowanym do wymagań rolnictwa intensywnego. W przeciągu kilkudziesięciu lat zapomniano o nich niemal zupełnie. To błąd, gdyż pierwotne gatunki posiadają nie tylko wysoką wartość odżywczą, ale również cechy wysoce pożądane z punktu widzenia uprawy ekologicznej, w której stosowanie syntetycznych środków ochrony roślin jest zabronione – np. wysoką odporność na choroby grzybowe.  Dzisiaj, w dobie zainteresowania zdrowymi i ekologicznymi produktami, rośnie popularność starych gatunków pszenicy.

                   Czym różnią się dawne gatunki od pszenicy zwyczajnej? Nie tylko smakiem. Mają bogatszą wartość odżywczą – zawierają do 30% więcej łatwo przyswajalnego białka o dobrym składzie aminokwasowym, są lepszym źródłem witamin oraz składników mineralnych takich jak fosfor, żelazo, wapń, cynk czy mangan. Co więcej, zawierają więcej błonnika pokarmowego – składnika poprawiającego perystaltykę jelit i pasaż treści pokarmowej, korzystnie wpływającego na poziom cholesterolu, obniżającego ryzyko zachorowania na nowotwory, wielce pożądanego w dietach odchudzających.

                   Nie mniej ważny dla konsumentów jest fakt, że samopsza czy płaskurka mają w składzie lepiej tolerowany, bo zawierający mniej alergennych gliadyn, gluten. Wyroby z dawnych gatunków pszenicy są zatem lepiej trawione przez osoby z celiakią.

                   Pierwotne gatunki pszenicy, dzięki wysokiej wytrzymałości na niekorzystne warunki środowiska oraz mniejszej podatności na choroby, lepiej nadają się do upraw ekologicznych, w których zabronione jest korzystanie z konwencjonalnych metod ochrony roślin.

                   W sklepach ze zdrową żywnością rekordy popularności zaczynają zbijać wyroby z dawnych gatunków pszenicy – BIO makarony pełnoziarniste z płaskurki, BIO mąka z samopszy… Osoby zainteresowane tego rodzaju produktami gotowe są za nie zapłacić znacznie więcej niż za towary rolnictwa konwencjonalnego. Może to właściwy moment dla rolników ekologicznych, aby skorzystać z okazji i odpowiedzieć na potrzeby rynku?

     

  •  

    W uprawie roślin zwykliśmy kojarzyć grzyby negatywnie – z całym szeregiem wywoływanych przez nie chorób, jednak ich rola nie zawsze jest jednoznacznie szkodliwa. Mało tego – bez specyficznych gatunków grzybów funkcjonowanie roślin byłoby praktycznie niemożliwe.

    W przyrodzie wykształciła się interesująca zależność między roślinami (prawie wszystkimi ich gatunkami) a grzybami zwana mikoryzą. Występuje także u krzewów i drzew owocowych. Jakie ma znaczenie dla ich wzrostu, rozwoju oraz plonowania? Jak wykorzystać jej potencjał w praktyce?

    Mikoryza polega na współpracy określonych gatunków grzybów z systemami korzeniowymi roślin. Relacja o charakterze symbiozy przynosi obopólną korzyść – grzyb, rozrastając się pod ziemią, znacznie zwiększa powierzchnię wchłaniania wody i składników mineralnych, które przekazuje roślinie. Z kolei roślina zaopatruje grzyb w substancje odżywcze wytwarzane w procesie fotosyntezy.

    Wyróżnia się egzomikoryzę, polegającą na tym, że grzyb obrasta korzenie roślin, tworząc wokół nich otoczkę. Przejmuje funkcję włośników, które najczęściej po prostu zanikają. Nie wnika jednak swoimi strzępkami do wnętrza komórek korzeni, lecz zapełnia przestrzenie międzykomórkowe. Spotyka się ją m. in. u wielu gatunków roślin leśnych (sosny, jodły, świerku, dębu, buku). Wśród roślin owocowych (jabłoni, wiśni, czereśni oraz innych pestkowych, truskawek, porzeczek) powszechniejsza jest endomikoryza, w której strzępki grzyba wrastają w komórki korzenia i kontaktują się bezpośrednio z ich błonami plazmatycznymi. Mówi się jeszcze o mikoryzie erikoidalnej charakterystycznej dla roślin wrzosowatych, np. borówki amerykańskiej. To właśnie grzybom zawdzięczają one zdolność do wzrostu na podłożach zakwaszonych, w których dostępność składników mineralnych jest silnie ograniczona.

     

    Jakie korzyści czerpie roślina uprawna z mikoryzy?

    - Lepsze zaopatrzenie w wodę i składniki mineralne – grzyb mikoryzowy rozrasta się w glebie i zwiększa powierzchnię pobierania wody.

    - Większa tolerancja na suszę.

    - Lepsza dostępność fosforu – pierwiastek ten wykazuje tendencję do szybkiego przechodzenia w formy niedostępne dla roślin w nie uregulowanym odczynie gleby. Grzyby mikoryzowe wydzielają enzymy, dzięki którym pobranie fosforu przez roślinę jest możliwe.

    - Zwiększenie wytrzymałości na toksyczne działanie metali ciężkich w glebie.

    - Zwiększenie wytrzymałości na obecność szkodliwych nicieni glebowych.

    - Wzrost plonu owoców i poprawa ich jakości w porównaniu z roślinami, u których mikoryza nie występowała (doświadczenia IO w Skierniewicach na truskawce).

    - Większa przeżywalność nasadzeń – rośliny, które weszły w relację symbiotyczną z grzybami są bardziej konkurencyjne.

    - Stymulacja rozwoju systemu korzeniowego – zwiększenie liczby korzeni bocznych.

    - Lepsza przyswajalność składników odżywczych pochodzących z mineralizacji nawozów organicznych.

    - Ograniczenie negatywnego wpływu zmęczenia gleby w przypadku replantacji w uprawach sadowniczych

    - Zwiększenie powierzchni liści, podniesienie wydajności fotosyntezy.

    - Zwiększenie różnorodności i stabilności populacji mikroorganizmów glebowych.

    - Poprawa struktury gleby, możliwa dzięki substancjom wydzielanym przez grzyby.

     

    Jak widać, znaczenie mikoryzy dla roślin jest ogromne. O ile jednak w warunkach naturalnych jest ona zjawiskiem powszechnym i nie trzeba jej w żaden sposób wspomagać, to w uprawach występują czynniki przyczyniające się do osłabienia współpracy między grzybami mikoryzowymi a roślinami. Należy do nich intensywne nawożenie mineralne NPK przy jednoczesnym zaniedbaniu nawożenia organicznego, jak również chemiczna ochrona roślin. Tak więc sztuczne, stworzone przez człowieka warunki uprawy roślin nie sprzyjają mikoryzie.

    Aby w pełni wykorzystać potencjał symbiozy roślin sadowniczych z grzybami, można zastosować szczepionki mikoryzowe. Najlepsze efekty odnotowuje się przy mikoryzowaniu sadzonek, których korzenie zanurza się w zawiesinie szczepionki, po czym niezwłocznie umieszcza w glebie. Można również opryskać glebę wokół roślin roztworem szczepionki lub wprowadzić ją doglebowo, w pobliże strefy korzeniowej przy pomocy aplikatora.

    Warto zaznaczyć, że odnotowano wyraźną poprawę kondycji i wzrost plonowania upraw owocowych po zastosowaniu szczepionek mikoryzowych, jednak znacznie lepsze rezultaty dało połączenie mikoryzowania ze stosowaniem nawozów naturalnych bądź ściółek (trociny, słoma, torf, obornik, kora itd.). Rozwojowi mikoryzy sprzyja również występowanie okrywy roślinnej oraz racjonalne, zbilansowane nawożenie mineralne.

  •  

    Zrównoważony rozwój naszej cywilizacji nie może odbywać się kosztem nieodwracalnej degradacji zasobów środowiska naturalnego. Jednym z nich jest gleba – nasza źywicielka, bez której nie będzie możliwe wyprodukowanie pożywienia dla wzrastającej liczby ludności na Ziemi. Naszą rolą jest zabezpieczyć zasoby naturalne w taki sposób, abyśmy mogli z nich korzystać nie tylko my, ale również przyszłe pokolenia. Tymczasem na skutek intensywnej eksploatacji rolniczej z naszych gleb ubywa rokrocznie ton materii organicznej – podstawowego czynnika decydującego o żyzności gleb. Sytuacja jest dramatyczna – mówi się nawet o 75 – procentowym ubytku materii organicznej na niektórych obszarach w stosunku do stanu sprzed wprowadzenia nawozów mineralnych. Duże nadzieje związane z odbudowaniem potencjału plonotwórczego gleb wiąże się ostatnimi czasy z biowęglem.

             Biowęgiel, materiał wyglądem przypominający węgiel drzewny, otrzymywany jest na drodze pirolizy biomasy roślinnej w temperaturze 200 – 300 stopni C, bez dostępu tlenu. Obecnie mamy duże problemy z zagospodarowaniem odpadów biomasowych – tony odpadów tartacznych, z produkcji leśniczej, z przetwórstwa owocowo – warzywnego czy z przemysłu celulozowego są wytwarzane, a następnie składowane, stanowiąc poważne zagrożenie biologiczne oraz źródło gazów cieplarnianych. Biowęgiel wytwarza się właśnie z tych niestabilnych biologicznie odpadów, jak również z komunalnych osadów ściekowych, co rozwiązuje problem ich składowania i pozwala przetworzyć je na bardzo użyteczny produkt.

             Gama potencjalnych zastosowań biowęgla jest naprawdę szeroka. My skupimy się na jego wykorzystaniu w rolnictwie. Otóż materiał ten mógłby być stosowany do użyźniania pól, przywracając wyeksploatowanym glebom ich wartość produkcyjną, Wprowadzenie biowęgla w ilości zaledwie tony na hektar użytku rolnego powoduje wzrost żyzności gleby, poprawia jej strukturę i właściwości, zwiększa pojemność kompleksu sorpcyjnego, stwarza dogodne warunki bytowania dla mikroflory oraz fauny glebowej. Dodatkowy efekt mógłby zostać osiągnięty dzięki połączeniu wielu zabiegów chroniących glebę przed ubytkiem materii organicznej, m. in. nawożenia obornikiem, kompostem, pozostawiania na polu resztek pożniwnych czy uprawy poplonów na zielony nawóz.

             Miejmy nadzieję, że potencjał biowęgla zostanie wykorzystany w rolnictwie, a jego stosowanie w przeciągu najbliższych kilku lat stanie się powszechną praktyką.

     

  • Mszyce to bardzo groźne szkodniki drzew i krzewów owocowych, warzyw oraz roślin ozdobnych. Ich bezpośrednia szkodliwość polega na ogładzaniu roślin, tzn. pobieraniu z ich tkanek substancji odżywczych. W tym celu mszyce przebijają powierzchnię organów roślinnych kłujkami i drenują rośliny z soków.

    Obecność pluskwiaków upośledza rozwój liści i młodych pędów, wskutek czego ograniczeniu ulega powierzchnia asymilacyjna. Ponadto są one wektorami groźnych chorób wirusowych, np. mszyca brzoskwiniowo-ziemniaczana przenosi wirusa liściozwoju ziemniaka.

    Należy również pamiętać o tym, że mszyce potrzebują do prawidłowego rozwoju białka, w które soki roślinne są mało zasobne. Mają one za to w składzie dużo cukrów. Aby uzyskać niezbędną ilość białka, mszyce muszą zatem odfiltrować znaczne ilości soków roślinnych, a nadmiaru cukrów pozbywają się w postaci wydzieliny zwanej spadzią. Stanowi ona pokarm dla mrówek i pszczół, ale także pożywkę dla grzybów sadzakowych, które rozwijają się na wydzielinie mszyc i powodują powstanie na roślinach oraz owocach paskudnych, czarnych plam.

    Wszyscy chcielibyśmy, aby nasze działki, ogródki przydomowe oraz plantacje były od mszyc wolne, jednak ich pojawienie się jest praktycznie nieuniknione. Presja szkodników jest bardzo silna, ponieważ łagodne zimy ostatnich lat sprzyjają ich licznemu przezimowaniu. Jednocześnie zależy nam na stosowaniu bezpiecznych dla środowiska metod walki ze szkodnikami i chorobami, które nie tworzą pozostałości w plonie i nie zagrażają naszemu zdrowiu.

    Doskonałym rozwiązaniem przeciwko mszycy oraz wielu innym szkodnikom atakującym rośliny jest olej rydzowy, który niektórym osobom może być znany jako wykorzystywany w kuchni dodatek do surówek, sałatek, ryb czy ziemniaków o ogromnych walorach zdrowotnych.

    Możemy nim również opryskać kolonie owadów. Jest to substancja naturalna, produkowana z rośliny oleistej zwanej lnianką. Nie stanowi zagrożenia dla organów roślin, na których nie pojawiają się po zastosowaniu oleju objawy fitotoksyczności. Można go stosować praktycznie we wszystkich fazach rozwojowych roślin.

    Olej rydzowy jest bezpieczny dla owadów pożytecznych. Szkodniki nie uodparniają się na jego działanie, ponieważ jest ono mechaniczne – na opryskanych szkodnikach wytwarza się warstwa odcinająca im dopływ powietrza.

    W obrocie handlowym olej rydzowy dostępny jest jako preparat Emulpar 940 EC. W sklepach ogrodniczych możemy nabyć wygodne w użyciu opakowania z dozownikiem, podobne do opakowań na płyny do mycia szyb. Zastosowanie sprayu pozwoli nam dokładnie pokryć kolonie mszyc preparatem. Natomiast dla użytkowników profesjonalnych (sadowników) dostępne są koncentraty, które rozpuszcza się w wodzie i wykonuje oprysk przy użyciu zmechanizowanych opryskiwaczy.

  • Epidemia koronawirusa w mniejszym bądź większym stopniu zmieniła codzienność każdego z nas. W szczytowym momencie jej przebiegu obowiązywały obostrzenia zabraniające ludziom opuszczania domów poza celami koniecznymi do zrealizowania. W czasie koronawirusowej „odwilży”, kiedy obywatele odzyskali swobodę przemieszczania się i spotykania z innymi, wzrosło zainteresowanie działkami w Rodzinnych Ogrodach Działkowych. Polski Związek Działkowców informuje o niespotykanych dotąd rozmiarach dynamizacji na rynku ogródków działkowych, które stały się towarem pożądanym i deficytowym. Przestały się już kojarzyć z zajęciem typowym dla emerytów, lecz zyskują zainteresowanie osób młodych, chętnych do zajmowania się ogrodnictwem amatorskim, zarówno ozdobnym, jak i w celu produkcji warzyw oraz owoców na potrzeby własnej rodziny.

    Po pierwsze, ludzie traktują ogródki działkowe jako oazę spokoju, w której mogą odpocząć po stresujących dniach pracy. Świeże powietrze, przyjemność z obcowania z naturą… - wszystko to sprawia, że na kilkuset metrach kwadratowych działki można urządzić swój prywatny raj, i to zupełnie niedaleko od miejsca zamieszkania.

    Atrakcyjna jest swoboda aranżacji przestrzeni według własnego pomysłu. Możliwość zapełnienia jej altanką, sprzętami rekreacyjnymi, zabawkami dla dzieci, roślinami ozdobnymi czy też warzywnikiem bądź małym sadem. Polski Związek Działkowców wydaje prasę związkową (np. miesięcznik „Działkowiec”), w którym posiadacze ogródków mogą przeczytać aktualne, fachowe porady dotyczące uprawy roślin. Czas w ogrodzie działkowym można spędzać aktywnie bądź pasywnie, odpoczywając na łonie natury. Regulamin dopuszcza podejmowanie się innych ciekawych przedsięwzięć, np. pszczelej pasieki.

    Po drugie, w dobie pandemii możliwość wyjazdów zagranicznych została znacznie ograniczona. Nie zaleca się opuszczać kraju, o ile nie jest to związane z pilnymi, uzasadnionymi potrzebami. Zmusiło to wiele rodzin do zrewidowania swoich planów wakacyjnych. Ludzie zaczęli pilnie poszukiwać działek, aby właśnie na nich móc wesoło spędzić okres letni.

    Warto podkreślić, iż wiele ogrodów jest dobrze zagospodarowanych. Posiada własny parking, elektryfikację czy dostęp do bieżącej wody. PZD przykłada dużą wagę do modernizacji ogrodów działkowych, aby stały się one atrakcyjne dla działkowców.

    Wraz ze wzrostem zainteresowania rośnie również cena ogródków działkowych. Najwyższe stawki przyjdzie nam zapłacić za działki zlokalizowane w centrach dużych miast, w malowniczej okolicy, np. w pobliżu lasów, rzek, jezior, dobrze zagospodarowane. Ceny odstępnego wynoszą nawet 80 tys. zł dla działek leżących w centrum Warszawy czy Poznania, w mniej atrakcyjnej okolicy będzie to 30-40 tys. zł.

    Jak informują przedstawiciele Polskiego Związku Działkowców, popyt jest ogromny, a prezesi ogrodów otrzymują nawet kilkanaście telefonów z zapytaniami o wolne działki dziennie. Zajęte zostały nawet te obiekty, które stały puste od kilku lat i nikt się nimi nie interesował…

  • Ogromne znaczenie roślin motylkowatych dla utrzymania wysokiego potencjału produkcyjnego gleb jest wciąż przeceniane. W wielu gospodarstwach mało, że nie uprawia się motylkowatych, to jeszcze nie stosuje się innych metod rekultywacji glebowej materii organicznej – nie rozrzuca się obornika, nie zostawia na polu resztek pożniwnych. Takie działanie to prosta droga do zubożenia gleby w podstawowy czynnik decydujący o jej żyzności – w materię organiczną.

    Dlaczego rośliny motylkowate są tak istotne w płodozmianie? Pamiętajmy – uprawa okopowych, warzyw liściowych i korzeniowych, zbóż, rzepaku, przyczynia się do degradacji materii organicznej (ubożenia gleby). Jedynie rośliny motylkowate i trawy ją reprodukują. Wprowadzenie do płodozmianu roślin motylkowatych drobnonasiennych (najlepiej w mieszankach z trawami) czy strączkowych podwyższa zawartość glebowej materii organicznej, a zatem poprawia stanowisko dla uprawy innych gatunków.

    Co więcej, motylkowate mają wyjątkową w świecie roślin zdolność do asymilowania azotu atmosferycznego. Jest to możliwe dzięki ich symbiozie z korzeniowymi bakteriami brodawkowymi. Azot, pierwiastek o podstawowym znaczeniu plonotwórczym, występuje w powietrzu, którym oddychamy w udziale 78%. W takiej postaci jest jednak roślinom do niczego nie przydatny – nie mogą pobrać go sobie z powietrza. Tylko motylkowate posiadają tę zdolność. To właśnie one odpowiadają za wprowadzanie azotu do gleby, bo dzięki symbiozie z mikroorganizmami pochłaniaja azot atmosferyczny, z czasem zamierają i składnik ten jest udostępniany innym gatunkom.

    Dodatkowo rośliny motylkowate poprawiają właściwości fizyczne gleby. Wykazują działanie strukturotwórcze, zwiększając zdolność gleby do gromadzenia wody w okresach suszy. Poprawiają warunki dla rozwoju systemów korzeniowych roślin.

    Co niezmiernie istotne, motylkowate są aktywatorami życia mikrobiologicznego w glebie. Wciąż nie zdajemy sobie sprawy z tego, że bez mikroorganizmów nie byłby możliwe prowadzenie jakiejkolwiek uprawy rolniczej. To właśnie drobnoustroje odpowiadają za mineralizację materii organicznej, a więc sprowadzanie pierwiastków do form mineralnych, które są dostępne dla roślin. Fosfor, który wysypujemy w nawozach jest najpierw pobierany przez mikroorganizmy, dopiero później udostępniany roślinom.

    Rośliny motylkowate to także źródło cennego białka w diecie ludzi (bób, ciecierzyca, soja, fasola itd.), jak i w żywieniu zwierząt (soja, koniczyny, lucerna).

  •  

    Rozwój rolnictwa ekologicznego jest traktowany przez Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi priorytetowo. Sektor ten jest bardzo waży zarówno ze względów gospodarczych, społecznych jak i związanych z ochroną środowiska.

    Dziś Kierownictwo Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi przyjęło zaktualizowany Ramowy Plan Działań dla Żywności i Rolnictwa Ekologicznego w Polsce na lata 2014–2020. Jego celem jest rozwój rolnictwa ekologicznego i rynku żywności ekologicznej w Polsce.

    Dokument wskazuje działania, jakie powinny być podejmowane i realizowane przez Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi oraz jednostki podległe lub nadzorowane dla osiągnięcia tych celów. Przyjęty dziś dokument zakłada, że dla rozwoju rolnictwa ekologicznego konieczna jest realizacja działań w 7. obszarach, wskazanych jako cele szczegółowe. Są to:

    I. Zwiększenie konkurencyjności rolnictwa ekologicznego oraz wzrost podaży żywności ekologicznej na rynku;

    II. Rozwój przetwórstwa produktów ekologicznych;

    III. Dywersyfikacja oraz wzmocnienie kanałów dystrybucji produktów ekologicznych;

    IV. Wzrost wiedzy konsumentów na temat rolnictwa ekologicznego i żywności ekologicznej;

    V. Podniesienie poziomu współpracy pomiędzy podmiotami działającymi w sektorze rolnictwa ekologicznego;

    VI. Włączenie organów administracji rządowej i samorządowej w rozwój sektora rolnictwa ekologicznego;

    VII. Utrzymanie wysokiego poziomu systemu kontroli i certyfikacji produktów ekologicznych.

    Plan ten został przygotowany we współpracy z Radą do spraw Rolnictwa Ekologicznego, która została powołana przez Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi w czerwcu 2016 r. i stanowi płaszczyznę dialogu pomiędzy Ministrem, a organizacjami i instytucjami działającymi na rzecz rozwoju rolnictwa ekologicznego i rynku żywności ekologicznej. W jej skład wchodzą przedstawiciele podmiotów i instytucji działających w sektorze rolnictwa ekologicznego, w tym: organizacji oraz stowarzyszeń zrzeszających producentów ekologicznych, a także uczelni wyższych, instytutów, instytucji sprawujących nadzór nad produkcją ekologiczną oraz podmiotów doradczych.

    Ramowy Plan Działań dla Żywności i Rolnictwa Ekologicznego w Polsce na lata 2014–2020 został ujęty jako jeden z projektów strategicznych w Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju.

     

    Źródło: MRIRW

  • Żniwa… Najpierw pod kombajny idzie jęczmień i rzepak, później pora przychodzi na żyto oraz inne zboża. Jak wiadomo, produktem ubocznym z koszenia zbóż czy rzepaku jest słoma, którą kombajn wyrzuca na ściernisko. Jest to surowiec pożądany w obrocie handlowym, gdyż znajduje wiele zastosowań – służy przede wszystim jako ściółka dla zwierząt gospodarskich, ściółkuje się nią uprawy trwałe (plantacje truskawek, sady), zapobiegając w ten sposób wzrostowi chwastów. Słomę wykorzystuje się również do zabezpieczania roslin ozdobnych przed zimowymi mrozami.

    Wielu rolników ulega pokusie, aby słomę zebrać, zbelować i sprzedać z zyskiem. Nie należy jednak tego robić! Zysk ten jest bardzo krótkowzroczny. W gospodarstwach wyspecjalizowanych w produkcji roślinnej, w których na pola nie wraca materia organiczna w postaci obornika, nie mogą pozwolić sobie na zbywanie słomy, jeżeli zależy im na utrzymanie dobrej jakości i wysokiego potencjału plonotwórczego gleby.

    Pamiętajmy o tym, że zbierając z pola rośliny, przyczyniamy się do systematycznego ubożenia gleby w materię organiczną i próchnicę. Po prostu wynosimy ją z plonem, w mniejszej bądź większej ilości, w zależności od tego, który gatunek roślin uprawiamy. Najbardziej do ubożenia gleby przyczyniają się rośliny okopowe, np. ziemniaki i buraki cukrowe. Ich uprawy przez znaczną część sezonu są odsłonięte, nie okryte roślnnością, a więc gleba podatna jest na wywiewanie próchnicy przez wiatr i wymywanie jej przez wodę opadową. Z kolei motylkowate czy trawy przyczyniaja się nawet do reprodukcji glebowej materii organicznej.

    Przekłada się to na spadek żyzności, czyli zdolności produkcyjnych gleby. Weźmy pod uwagę, że zmycie warstwy humusu o grubości zaledwie 1 cm skutkuje zmniejszeniem plonu nawet o 4%. Rola materii organicznej w uprawach jest nieoceniona. Jest ona źródłem pierwiastków chemicznych niezbędnych dla wzrostu roślin – azotu i fosforu. Tworzy kompleks sorpcyjny, zapobiega ucieczce jonów – K+, Na+, Ca2+, Mg2+. Poprawia warunki cieplne (dzięki ciemnemu zabarwieniu i silnemu pochłanianiu promieniowania słonecznego), reguluje  stosunki wodno-powietrzne gleby, korzystnie wpływa na jej strukturę. Stymuluje aktywność mikroorganizmów i fauny glebowej. Stabilizuje odczyn gleby, zwiększając jej zdolności buforowe. Co więcej, wiąże i dezaktywuje toksyczne pozostałości środków ochrony roślin, a także zmniejsza mobilność metali ciężkich w glebie.

    Co niezwykle istotne w obliczu suchych sezonów, przyczynia się ona do lepszego magazynowania wody przez glebę. Dzięki temu rośliny są mniej narażone na negatywne skutki braków opadów deszczu.

    Należy zatem dbać o ten zasób materii organicznej, nie zbierając słomy z pola, stosując nawożenie organiczne czy też uprawiając poplony na przyoranie. To procentuje!

  • Nieważne, czy prowadzimy konwencjonalną czy ekologiczną uprawę buraka cukrowego, pośpiechy i burakochwasty zlikwidujemy tylko poprzez pracę ręczną. Ich występowanie na plantacjach buraka cukrowego  to jeden z najważniejszych i wciąż nie rozwiązanych problemów. Czym są owe ekspansywne chwasty i dlaczego walka z nimi jest tak uciążliwa?

    Uprawiany na polach burak cukrowy jest rośliną dwuletnią. W pierwszym roku po wysianiu wytwarza bogaty w sacharozę korzeń spichrzowy i to właśnie on jest celem produkcji. Ogłowione liście z fragentem korzenia (tzw. główką) stanowią produkt uboczny, który zbiera się, rozdrabnia, zakisza i wykorzystuje do skarmiania zwierząt gospodarskich.

    Do wytworzenia pędu kwiatowego burak potrzebuje jaryzacji, a więc zimowego spadku temperatur, który indukuje jego rozwój generatywny, czyli wykształcanie nasion. Powstanie nasion może nastąpić dopiero w drugim roku po wysianiu (tak więc aby pozyskać nasiona, musielibyśmy przetrzymać korzeń przez zimę).

    Jednak na plantacjach pojawiają się także wysoce niepożądane buraki, które wykształcają pęd generatywny już w pierwszym roku, a nie tworzą korzenia spichrzowego. Są to krzyżówki szlachetnego buraka cukrowego z inną dziką, jednoroczną formą. W uprawie nie ma z nich żadnego pożytku, zacieniają one buraki uprawne, konkurują z nimi o wodę i sole mineralne. Co gorsza, nie zlikwidowane, wysypują nasiona i rozsiewają się na polu. Nazywamy je burakochwastami albo pośpiechami, jednak określenia te nie są tożsame.

    Pośpiechy wprowadzane są na plantacje wraz z zanieczyszczonym materiałem siewnym. Często pochodzi on z południa Europy, gdyż tam występują powszechnie dziko rosnące formy jednoroczne. Pośpiechy pojawiają się w rzędach roślin, mniej więcej regularnie (aplikuje je do gleby siewnik). Nie rozpoznane i nie usunięte, tworzą kwiaty już po 6 tygodniach od skiełkowania. Wydają nasiona, które rozsypują się w okolicy i zachwaszczają plantację w latach następnych – tak powstają burakochwasty.

    Rozsypane nasiona zachowują zdolność do skiełkowania nawet przez 25 lat. Wyrosłe z nich burakochwasty spotkamy zarówno w rzędach, jak i w międzyrzędziach oraz na obrzeżach plantacji.

    Z oczywistego powodu nie działają na nie żadne herbicydy – też są burakami, podobnie jak szlachetna forma upawna. Herbicydy wykazują względem nich swoje działanie selektywne.

    Dlatego jeszcze przed ich zakwitnięciem należy wybrać się gromadnie na pole (z bliższą i dalszą rodziną, dziećmi, sąsiadami) i powyrywać burakochwasty oraz pośpiechy. Trzeba je przełamać i dopiero można wyrzucić na pole. Jest to praca żmudna, ale innego rozwiązania nie ma. Likwidacja burakochwastów po kwitnieniu wymaga usunięcia ich z pola w taki sposób, aby rozsiało się jak najmniej nasion.

    Ciekawy sposób wypracowano w państwowym Kombinacie Rolnym w Kietrzu, w którym gospodaruje się na niemal 6000 hektarów. Mianowicie każdy pracownik, od dyrektora, przez księgowych, po robotników ma wyznaczony kawałek pola, za który odpowiada i na którym musi wyrywać burakochwasty i pośpiechy.

  • Niezwykle uciążliwym problemem w uprawach  roślin są samosiewy, czyli zachwaszczające łan roślin uprawnych gatunki, które uprawiane były na danym polu poprzednio. Tak na przykład w uprawie rzepaku ozimego problemem są samosiewy zbóż, które rosły na polu przed rzepakiem. Cześć nasion osypuje się z kłosa, inne trafiają do gleby podczas zbioru kombajnowego. Pomimo starannie wykonanej podorywki i orki siewnej, duża ilość nasion znajduje się na głębokości, która umożliwia im wykiełkowanie i utworzenie samosiewów.

    Są to chwasty ekspansywne. Wzrastając, konkurują z rzepakiem o wodę, składniki mineralne oraz miejsce. W dużym nasileniu ograniczają tworzenie rozet liściowych, rozwój szyjki korzeniowej, zmniejszając w ten sposób szanse rzepaku na przezimowanie. Zagęszczają łan, zwiększając presję ze strony chorób grzybowych. W rolnictwie konwencjonalnym zwalcza się je skutecznie zabiegami herbicydowymi jeszcze na jesieni, kiedy są młode i zanim zaczną stanowić zagrożenie dla rzepaku.

    Problemem są również samosiewy rzepaku w uprawach innych gatunków oraz samosiewy zbóż w uprawach zbóż. Weźmy na przykład pod uwagę uprawę żyta, którą zachwaszczają inne zboża, np. jęczmień. Stosowanie herbicydów jest tu często zawodne, gdyż są one wybiórcze (ukierunkowane na zniszczenie chwastów przy braku szkodliwości dla zbóż) i nie naruszają samosiewów.

    W rolnictwie ekologicznym nie możemy stosować konwencjonalnych środków ochrony roślin, w tym herbicydów. Aby uchronić uprawy przed zachwaszczeniem samosiewami, należy maksymalnie wykorzystać możliwości mechanicznych zabiegów zwalczających zachwaszczenie (staranna orka, bronowanie, włókowanie, zabiegi agregatami uprawowymi). Po skoszeniu rzepaku można pozostawić jakiś czas rzepaczysko aż do skiełkowania samosiewów i dopiero wykonać orkę, która je zniszczy (zwlekanie z uprawą pożniwną może jednak doprowadzić do zubożenia gleby w wodę).

    Konieczne jest także odpowiednie rozplanowanie płodozmianu, które może ułatwić walkę z samosiewami. Samosiewom roślin jarych można pozwolić wymarznąć. Uprawiać możemy mieszanki zbożowe, w których występowanie samosiewów zbóż nie będzie wielkim problemem. Ziemniaki odchwaszczać metodami mechanicznymi, poprzez stosowanie opielaczy.

  • Popyt na produkty rolnictwa ekologicznego wzrasta –  chcemy odżywiać się lepiej, zdrowiej, bez pozostałości środków ochrony roslin w produktach spożywczych. To samo tyczy się olejów roślinnych, spośród których najpopularniejszym w naszym kraju jest olej rzepakowy. Ma pozytywny wpływ na funkcjonowanie organizmu, zaopatruje go w niezbędne nienasycone kwasy tłuszczowe (NNKT). Posiada idealną proporcję kwasów omega-6 do omega-3. Już jedna łyżka oleju rzepakowego pokrywa około 50% dziennego zapotrzebowania na witaminę E.

    Ziarno rzepaku, a raczej śruta bądź makuch powstały po tłoczeniu oleju, to również bardzo cenna pasza białkowa w żywieniu zwierząt gospodarskich. Aby mogła być stosowana w ekologicznej produkcji zwierzęcej, ziarno musi zostać wytworzone zgodnie ze standardami ekologicznego systemu produkcji.

    Problem polega jednak na tym, że rzepak wybitnie nie nadaje się do rolnictwa ekologicznego. Dlaczego? Roślina ma bardzo wysokie wymagania względem nawożenia i ochrony…

    Po pierwsze, rzepak posiada bardzo wysokie wymagania nawozowe, szczególnie względem azotu. Jego wzrost wiosenny jest intensywny, a pole musi być zaopatrzone w niezbędne ilości składników pokarmowych. Bardzo trudno jest w warunkach uprawy ekologicznej stworzyć optymalną dla wzrostu rzepaku zawartość pierwiastków w podłożu (azot, potas, siarka, fosfor). Do dyspozycji nie mamy bowiem standardowych nawozów mineralnych. Dysponujemy jedynie gnojówką i innymi nawozami naturalnymi, kompostami oraz poplonami, które można przyorać na nawóz organiczny. W praktyce okazuje się to jednak niewystarczające, na czym cierpi plon ziarna oraz jego zaolejenie.

    Rzepak wrażliwy jest również na ataki ze strony szkodników i patogenów, na które rolnictwo ekologiczne nie posiada skutecznych rozwiązań.

    Zacznijmy od szkodników – największe problemy stwarza słodyszek rzepakowy, chowacz podobnik, a także pryszczarek kapustnik. Larwy słodyszka wyjadają pąki kwiatowe, loty samic odbywają się jeszcze przed kwitnieniem. Z kolei samica chowacza podobnika składa jaja do zawiązanych już łuszczyn, by larwy wyjadały zawiązki ziaren.

    Skuteczność preparatów bazujących na wyciągach roślinnych jest niezadowalająca. Na słodyszka jest pewne ekologiczne rozwiązanie, choć jego działanie jest ograniczone. Zaleca się pasowy wysiew rzepiku. Jest to roślina uprawna o okresie kwitnienia wcześniejszym niż rzepak, ponadto jest dla owadów atrakcyjniejsza dzięki intensywniejszemu zapachowi. Sposób opiera się na tym, że kwitnący rzepik wabi samice słodyszka, które wolą złożyć w nim jaja, dzięki czemu omijają one uprawę główną.

    Zauważono także, iż po aplikacji oleju słonecznikowego zmniejsza się liczebność chrząszczy słodyszka w kwia­tostanach. Aby osiągnąć zadawalającą skuteczność tego zabiegu powinno się wie­lokrotnie stosować olej, gdyż po jego wyschnięciu nalatywały kolejne chrząszcze.

    Na chowacza podobnika oraz pryszczarka sprawdzonych sposobów brak.

    Rzepak jest również rośliną dosyć chorowitą, wymagającą intensywnej ochrony przed patogenami. Najważniejsze choroby to czerń krzyżowych oraz zgnilizna kapustnych.

    Jeżeli chodzi o zgniliznę kapustnych, pewien efekt zaobserwowano po zastosowaniu oprysku preparatem zawierającym grzyb Trichoderma asperellum, jednak dopiero w dawce podwojonej. Nastąpił  wówczas istotny spadek powierzchni łodygi objętej objawa­mi suchej zgnilizny kapustnych.

Eko-uprawy.pl © 2024